Poradnik - ostatnio dodane porady

Wybierz rasę:

Jak człowiek udomowił psa ... a pies człowieka

Jak udomowiono człowieka……
Fakt, że to pies, najlepszy i najstarszy przyjaciel człowieka został udomowiony jako pierwszy od zawsze nie ulegał wątpliwości. Przez lata zastanawiano się jednak, kto był jego bezpośrednim przodkiem. Wreszcie badania DNA mitochondrialnego wskazały jednoznacznie na wilka. Pozostały jednak pytania: Kiedy? Jak? i Dlaczego?


Kiedy….
Najstarsze kopalne szczątki należące do gatunku pies domowy liczą sobie trochę ponad dziesięć tysięcy lat. Jednak nowy gatunek nie powstaje, ot tak sobie, z dnia na dzień. To bardzo długi proces ewolucyjny, trwający setki, tysiące lat. Świadomi tego faktu uczeni przesuwali datę początków udomowienia w coraz bardziej zamierzchłą przeszłość. Pojawiły się nawet teorie, iż wszystko zaczęło się jakieś sto tysięcy lat temu. Przy takim założeniu udomowieniem mieli się zająć Neandertalczycy, tylko… żadne kopalne szczątki nie wskazują by Neandertalczycy udomowili jakiekolwiek zwierzę. Bardziej realistyczne wydaje się przesunięcie początków udomowienia na okres mniej więcej trzydziestu tysięcy lat temu i zasługę udomowienia przypisać naszemu bezpośredniemu przodkowi, człowiekowi z Cro-Magnon. Dokładnej daty pewnie nie poznamy nigdy, zastanówmy się więc jak i dlaczego do tego doszło.

Świat według naszych przodków.
Człowiek z Cro-Magnon było może sprawniejszy i inteligentniejszy od Neandertalczyka, ale żył w przerażającym, wrogim świecie. Umiał rozpalać ogień, wytwarzać proste narzędzia, ale szalejące żywioły napawały go zabobonnym lękiem, a drapieżniki stanowiły śmiertelne zagrożenie. Rozpalony nocą ogień trzymał je w bezpiecznej odległości od obozowiska nocą, ale głodne wykorzystywały każdą okazję, aby zapolować na to śmiesznie słabo uzbrojone, dziwne, dwunogie stworzenie. Skąd w takim razie naszym przodkom przyszło w ogóle do głowy, aby udomawiać jednego z nich. I to akurat wilka, który po dziś dzień cieszy się wśród ludzi tak fatalną sławą?

Wilk.
Wilk jest głodny
Wilk jest zły
Wilk ma bardzo ostre kły.
Taki obraz wilka istnieje w świadomości przeciętnego współczesnego człowieka, mimo, że wszystkich wilków na całym świecie zostało jakieś czterysta tysięcy, a ekolodzy robią, co mogą, by uratować ten gatunek od całkowitego wyginięcia. Rolnicy na całym świecie uważają ochronę wilków za wymysł miastowych, bo wilk z definicji jest wrogiem człowieka i basta. Wrogiem, który z zimna krwią zabija krowy i owce, czyniąc w stadach wielkie spustoszenie.
Dokładnie tak samo postrzegali go ludzie dwieście, pięćset i tysiąc lat temu. Jeszcze słabiej uzbrojony człowiek pierwotny raczej nie patrzył na nie przychylniejszym okiem.

Prawda i mity
W podaniach ludowych wilk jawi się jako krwawa bestia, złośliwie polująca na ludzi i siejąca spustoszenie wśród jego stad. Co do stad, zgoda, głodne wilki znajdują w bydle domowym łatwy łup, zdolny zaspokoić apetyt całej watahy, zwłaszcza zimą, kiedy o inne ofiary trudno. Ale jeśli przeanalizować zapiski dotyczące ludzi napadanych przez te drapieżniki, okazuje się, że ich ofiarą padały osoby samotne, stare i chore, często dzieci lub kobiety, które oddaliły się od wioski. Bo wilk jest z natury płochliwy, nieufny i w miarę możliwości stroni od człowieka, unikając wszelkich kontaktów.
Doskonale pokazały to rozmaite próby oswajania wilków podejmowane w ubiegłym stuleciu. Naukowcy, jak John Fentress z Kanadyjskiego Centrum Badań nad Wilkami, odchowywali wilcze szczenięta w swoich domach, wychowując je zupełnie tak samo jak psie szczenięta. Eksperymenty kończyły się nieodmiennie w ten sam sposób – w początkowej fazie wilczęta były miłe i przyjazne, jednak z upływem czasu natura dzikiego drapieżnika dawała znać o sobie. Zaczynało się od polowania na domowe koty, potem wrogość okazywaną krewnym i znajomym, na koniec zaś, około drugiego roku życia domownikom.
Fentress zakończył swój eksperyment w popłochu, kiedy mody wilczek zaczął popatrywać na jego dziecko dokładnie tak, jak trochę wcześniej na domowego kota, którego wcześniej upolował.
W Europie cała serię eksperymentów z oswajaniem wilków przeprowadził Niemiec, Eric Zimen. Uzyskiwał podobne do Fentressa wyniki. Starsze wilki oswajały się niechętnie i dopiero po bardzo długim okresie czasu, spędzanego z nimi przez cały zespół badawczy. Okazało się, że najlepsze wyniki osiągano, zbierając od matki dwutygodniowe wilczęta, zanim otworzyły oczy. Ale nawet te najbardziej oswojone jako dorosłe wykazywały typowo wilczą nieufność w stosunku do człowieka.
Dlaczego?
Skoro wilki są tak fatalnie przez nas postrzegane i odnoszą się do nas z tak wielką nieufnością, należy sobie postawić pytanie: dlaczego w ogóle nasi przodkowie mieli zabierać się za udomawianie tak wrogich i źle widzianych stworzeń? Po co im to było?
Może w takim razie obiektem udomowienia wcale nie były wilki, ale w takim razie, co?

Teorie
Początkowo naukowcy zakładali, że stało się to niejako przypadkiem. Nasz praszczur natknął się na bezradne wilcze szczenię i przygarnął je, widząc w nim znakomite źródło zapasowego mięsa (żywe się nie psuło, w dodatku rosło powiększając swoje rozmiary). Tylko…. Ile czasu i energii musiałby poświęcić na pilnowanie płochliwego wilczka, który bez wahania wykorzystałby pierwszą okazję, by uciec. Teoretycznie mógł go uwiązać, tylko czy dla wilczych zębów rzemień stanowił wystarczającą przeszkodę? Według tej teorii taki niejzedzony wilczek miał się uchować, zaprzyjaźnić z człowiekiem i zapoczątkować linię wilków domowych.
Eksperymenty z oswajaniem wilków pokazały, że ostatecznie jako tako można oswoić oseska. Wtedy pojawiła się teoria, zakładająca, że zrozpaczona po starcie dziecka kobieta pierwotna przygarnęła wilczego malucha i wykarmiła go własną piersią, nawiązując z nim silna więź. Teorię oparto na fakcie, iż po dziś dzień kobiety polinezyjskie czasami w ten sposób odchowują szczenięta i prosięta, przeznaczane jak smakołyk na ucztę z jakiejś specjalnej okazji. Trzeba sobie zadać wiele trudu, aby w ten sposób odchować zwierzęcego oseska, toteż okazja dla planowanej uczty musi być rzeczywiście wyjątkowa.
Teoretycznie jest to więc możliwe. Tylko…. O uczuciowości naszych praprzodków niewiele wiemy. Jakąś zapewne mieli, bo my odziedziczyliśmy ją po nich, rozwijając ją i uwrażliwiając przez stulecia. Ostatnie badania nad małpami człekokształtnymi pokazują zresztą, iż ich uczuciowość jest daleko bardziej rozwinięta, niż dotąd podejrzewano. Nie odmawiajmy więc jej naszym przodkom. Załóżmy zatem, że trafiła się jedna czy druga istota o wyjątkowo rozwiniętej uczuciowości. Kobieta, szukająca pocieszenia po starcie własnego dziecka, karmiąca bezradne wilcze szczenię własną piersią, by dać upust przepełniającym ja uczuciom. Choć w pewnym stopniu zrozumiałe, jej działanie musiało się jawić jako co najmniej dziwaczne, jeśli nie ekstrawaganckie. A nie żyła ona przecież samotnie na pustyni, ale była członkiem plemienia i musiała się stosować do jego zwyczajów i nakazów. A jej współplemieńcy nie byli zapewne bardziej tolerancyjni dla inności i ekstrawagancji niż człowiek współczesny. Nie popełnimy dużego błędu, zakładając, iż byli nawet mniej tolerancyjni. Załóżmy wszakże, że takie zdarzenie miało miejsce, kobieta miała wysoką pozycje w swojej społeczności i grupa zaakceptowała jej zachowanie i że odchowane stworzonko, które nie uciekło i nie zwróciło się przeciw swoim ludzkim opiekunom było suczką – aby proces mógł być kontynuowany trzeba by ją rozmnożyć. Skąd wziąć dla niej partnera? Trudności mnożą się w nieskończoność. I wraca pytanie – co udomowili nasi przodkowie?

Jak człowiek został udomowiony?
Badania ostatnich dwudziestu lat pokazują, iż cechy osobowości i charakteru są silnie zdeterminowane genetycznie. Płochliwość wilka jest jego dziedzictwem po przodkach, tak samo jak przyjacielskość psa, wychodzi więc na to, że nasi przodkowie musieli podejmować próby udomowienia jakiegoś innego, niż znany nam współcześnie wilk, zwierzęcia. Skąd się ono wzięło?
Dla dzikich drapieżników sam człowiek był łakomym kąskiem, ale rozpalony ogień trzymał je na dystans. Jednak obozowisko, na granicy którego wlały się stosy niedokładnie ogryzionych kości ciągnęło jak magnes – było to znacznie pewniejsze i łatwiejsze źródło pożywienia, niż polowanie. Ale był jeden warunek – trzeba było przezwyciężyć wrodzoną płochliwość. Te wilki, które były najmniej płochliwe, najbardziej ufne miały zapewniony najlepszy dostęp do jedzenia, były więc silniejsze i lepiej odżywione, a zatem miały większe szanse na rozmnożenie się i przekazanie swoich cech potomstwu.
Człowiek szybko zaczął patrzeć na nie życzliwie, bo zapewniały bezpieczeństwo obozowisku, chroniąc je przed innymi drapieżnikami i oczyszczały jego obrzeża z gnijących resztek. Z pokolenia na pokolenie tworzył się nowy gatunek wilka okołoobozowego, znacznie łagodniejszego i mniej płochliwego niż inne wilki, a to nowe zwierzę mogli już nasi przodkowie udomawiać na różne sposoby, zgodnie z przytoczonymi wcześniej teoriami. Był tylko jeden warunek – to wilk musiał się najpierw zmienić. Zmienił się i sam zdecydował o zbliżeniu z człowiekiem. Zatem twierdzenie, iż to pies nas udomowił wcale nie jest pozbawione sensu. Są nawet tacy, co twierdzą, że nie tylko udomowił, ale po dziś dzień kontroluje swoje stosunki z nami, manipulując człowiekiem w sposób mistrzowski.



Anna Redlicka
hodowla "LisiurA"

powrót