foto: Christian Mueller/shutterstock.com

Potrącony przez samochód pies leży na terenie zielonym rozdzielającym pasy autostrady. Dostrzegają to kierowcy, zgłaszają sprawę do KTOZ-u. Na miejscu zjawiają się służby, jednak nie mogą pomóc psu, muszą czekać na zarządcę autostrady. Czy to ostatecznie procedury i opieszałość uśmierciły zwierzaka? Jak zginął naprawdę? Z powodu obrażeń, mrozu, czy może ktoś mu w tym “pomógł”, zastanawiają się internauci.

– Jadę A4 z Chrzanowa do Krakowa. Gdzieś w okolicach Frywałdu widzę na pasie rozdzielającym nitki autostrady leżącego psa. Rusza się. Podnosi głowę, ale nie wstaje. Zjeżdżam na pas awaryjny. Dzwonię do KTOZ-u. Nie mogę do niego podejść, bo po pierwsze ruch jak diabli, a po drugie boję się, że się spłoszy. Okazuje się, że już ktoś chwilę wcześniej zgłosił, że po A4 biega pies. Szczeniak chyba, duży jak berneński pies pasterski – relacjonuje na portalu Facebook Iwona Florczyk, naoczny świadek zdarzenia.

Kto w końcu udzieli pomocy psu?

– Od strony Krakowa nadjeżdża samochód, taki jak przy robotach drogowych, oznakowany z pomarańczowymi kogutami. Zatrzymuje się na wysokości psiaka po drugiej stronie. Pomyślałam że mógłby zablokować na chwilę ruch żeby można było zabrać zwierzę. Podjeżdża do nich policja i…odjeżdża. Nikt nie zabezpiecza psa. Jest mróz, pies jest prawdopodobnie ranny. Żadna ze służb nic nie robi. Jest samochód KTOZ-u. Uff…kamień z serca, teraz mu pomożemy. Podjeżdża do mnie policja bo ktoś zgłosił że stoję na autostradzie, sprawdzają papiery, przesłuchanie po co tu jestem, dmucham w alkomat. Czas ucieka a pies zamarza. Każą mi odjechać, a tu zonk – moje auto nie zapali – padł akumulator. Muszę więc zostać do przyjazdu pomocy drogowej – opisuje Iwona Florczyk.

KTOZ nie może działać

Jak relacjonuje w mediach społecznościowych Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, gdy inspektorzy dojechali, na miejscu była już obecna firma Stalexport, która zarządza autostradą oraz patrol policji.
“Pies leżał pośrodku autostrady. Inspektorzy byli po jednej, a osoba zgłaszająca po drugiej stronie. Niestety z powodu miejsca, w którym znajdował się pies, inspektorzy nie mogli się do niego dostać, gdyż z powodu ciągłego ruchu na autostradzie, nie było możliwe przedostanie się na środkowy pas autostrady, a jak wiadomo zatrzymywanie się na autostradzie jest zakazane.” – podaje KTOZ.

Oczekiwanie…

Jak informuje Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, poinformowano inspektorów, że Stalexport już zawiadomił firmę, z którą mają podpisaną umowę na zabezpieczanie rannych zwierząt z terenu autostrady.
“Inspektorka próbowała ustalić telefonicznie w głównej siedzibie firmy Stalexport co to za firma, jednak nie uzyskała odpowiedzi, a wręcz została poinformowana, że takie odpowiedzi udzielane będą tylko na wniosek pisemny. Z biura KTOZ natychmiast zostało wysłane faxem stosowne pismo.” – czytamy w komunikacie KTOZ.

Policja nie może zatrzymać ruchu

“Inspektorzy widząc, że pies trzęsie się z zimna, leży i nie wiadomo jakie ma obrażenia zwrócili się do policji, która była na miejscu, żeby pozwolono im zabezpieczyć i zabrać psa. Przejście przez autostradę bez wstrzymania ruchu nie było możliwe. Niestety zostali poinformowani, że firma już jedzie i nie pozwolono zbliżyć im się do psa.” – informuje KTOZ na swoim oficjalnym profilu społecznościowym.
– Błagam policjantów, żeby zatrzymali ruch i pozwolili inspektorom zabrać psa. Panowie chcą pomóc, ale nie mogą bo trzeba zgody dyrekcji spółki. Czekamy, a zwierzę zamarza – dodaje w swojej relacji Iwona Florczyk.

Brak procedur dla żywego psa?

– Za jakiś kwadrans zjawia się nieoznakowany czerwony samochód ze szczelnie zamkniętą paką z tyłu. Prawie wjeżdża w psa. Przyjechał sprzątnąć zwłoki. Ale zwierzę żyje. Gość nie pozwala inspektorom na interwencję, ale nie może przy świadkach zabrać żywego psa więc dzwonimy jeszcze raz do spółki ale panienka w telefonie (dane znane inspektorom KTOZ-u) twierdzi że na żywe zwierzęta nie ma procedury. I nagle do inspektorów podjeżdża inny patrol policji i każe im natychmiast odjechać. Gdy wrócili za chwilę psa już nie było – wyjaśnia całe zdarzenie Iwona Florczyk.

Kierowca nie wysiada, a KTOZ jest poproszony o opuszczenie miejsca zdarzenia

Jak informuje KTOZ kierowca, który przyjechał na miejsce zdarzenia przez kolejne 15 minut nie wysiadł z samochodu.
“Inspektorzy znów interweniowali u policjantów, żeby pomogli im zabezpieczyć psa. Jedyną odpowiedzią jaką uzyskali było, że mają natychmiast odjechać, bo stoją w miejscu, gdzie nie mogą i są nieupoważnieni, aby tam przebywać, bo uprawnienia ma owa tajemnicza firma (aby to oznajmić inspektorom został wezwany przez funkcjonariuszy drugi radiowóz), a pan z tajemniczej firmy nie zabezpieczy psa, dopóki nie odjadą. Wcześniej inspektorzy oraz osoba zgłaszająca zostali spisani przez policję. Po ok. 2 godzinach pobytu na autostradzie inspektorzy zmuszeni zostali do odjazdu, ponieważ pan z tajemniczej firmy odmówił wykonania interwencji, dopóki KTOZ nie odjedzie. Kiedy udało im się nawrócić w stronę Krakowa mijając miejsce zdarzenia, psa ani tajemniczego czerwonego samochodu już nie było.” – dowiadujemy się od KTOZ-u.

Pretensje w kierunku zarządcy autostrady

Firma Stalexport, która jest zarządcą autostrady została obsypana w internecie negatywnymi komentarzami dotyczącymi opieszałości, brakiem procedur oraz zwyczajnej empatii. To właśnie zarządcę autostrady obarcza się odpowiedzialnością za brak zezwolenia na wstrzymanie ruchu i tym samym szybszą pomoc psu. Jak twierdzą świadkowie, przyjazd odpowiedniej firmy, która ma umowę z zarządcą autostrady, był bardzo opóźniony i wszelkie działania można byłoby wykonać dużo wcześniej, co mogłoby zapewnić psu życie. Z relacji osób uczestniczących w zdarzeniu wynika, że cała akcja trwała około dwóch godzin. Inspektorzy KTOZ-u nie mogli przejść przez autostradę bez wstrzymywania ruchu, zatem nie mogli udzielić psu pomocy. Kontrowersje budzi także fakt, że poproszono ich o odjechanie z miejsca zdarzenia, ponieważ przy nich nie zostanie wykonana interwencja.

Poprzedni artykułHotel dla psów – na kanapie czy w klatce?
Następny artykułBuda – jaką stosować, by nie krzywdzić czworonoga
mm
Dyplomowana trenerka psów, zoopsycholożka, edukatorka i konsultantka kynologiczna. Organizatorka wydarzeń, seminariów i warsztatów oraz rekreacji z psem. Posiadaczka szesnastu psich łapek. Specjalizuje się w szkoleniu psów towarzyszących oraz sportowych. Aktywnie działa na polu dogfrisbee oraz flyball’u. Przeprowadzając terapie behawioralne, rozwiązuje problemy zarówno psów, jak i właścicieli oraz kładzie duży nacisk na prawidłową relację między nimi, a także motywację czworonoga. Fascynuje się psią psychiką oraz budowaniem i wzmacnianiem więzi psa oraz człowieka, która we współczesnym świecie wymaga dużej elastyczności w modelowaniu ze względu na zróżnicowanie potrzeb przewodników oraz złożoność psich temperamentów. Jest również redaktorką i dziennikarką branżową z wieloletnim stażem.