Poradnik - ostatnio dodane porady

Wybierz rasę:

"Mgnienie" - o budzącej się pasji do sportu z psem.

Ten pies to będzie radykalna zmiana w państwa życiu. Nowe obowiązki, zburzony rozkład poukładanego dnia, pogryzione ulubione kapcie, rzeczy, które będą ginąć i rzeczy, które się będą pojawiać – jak choćby kałuża na waszym wełnianym dywanie.... To brzmi poważnie, a ty z niedowierzaniem patrzysz na ośmiotygodniowe, kudłate szczęście, które zaraz zabierzesz do domu. To brzmi zabawnie, gdy przez okno spoglądasz na kilkanaście husky we własnym kenelu, i za Bogi nie możesz sobie przypomnieć, który był pierwszy w waszym blokowym mieszkanku. Mieszkanku? No tak – mieliśmy mieszkanie....A potem przyszły psy...!
W Polsce są ludzie, którzy zarazili się wirusem psich zaprzęgów - i tak im zostało. Nie byli nigdy na Alasce ani w podbiegunowej Skandynawii – choć właśnie tam o ten rodzaj infekcji najłatwiej. Nie wyssali swego psiego losu z mlekiem matki – bo jeżeli nawet dziadek kiedykolwiek rozwoził pocztę, to robił to co najwyżej Rometem, na pewno nie psim zaprzęgiem. Kiedyś może zaczytali się Londonem, kiedyś – na zimowym spacerze w parku – zapatrzyli się w niebieskie jak styczniowe niebo oczy przypadkowo spotkanego syberyjskiego husky. Zaczytali lub zapatrzyli o jedną chwilę za długo....
Tomek, koniarz z zamiłowań sportowych, robił w Rzeszowie różne rzeczy. Finałem była własna firma przewozowa. Wymarzona stabilizacja. Żona, dzieci, i dwie suczki – gdy na konie przestało pozwalać zdrowie. Start w pierwszych zawodach psich zaprzęgów dobre osiem lat temu zabrał go w przygodę życia, którą wieńczył niedawno tytułem Mistrza Świata wywalczonym w Niemczech. I firma to dziś także wspomnienie. Bieszczady, Przysłup niedaleko Cisnej, ajencja gospody o której wie każdy maszer w Polsce, bo Tomek z żoną organizują właśnie już szóstą edycję swoich wyścigów. Nieopodal budują własny pensjonat. Córka i syn dojeżdżają do szkoły w Cisnej, a za oknem, w kenelu, kiedyś zaczną dorastać ich własne zaprzęgi. Życiu trzeba czasem dać się porwać!
Andrzej, dziś najsłynniejszy chyba poganiacz alaskan malamutów i psów grenlandzkich w Polsce, a może i w Europie, wielokrotny Mistrz Europy i Mistrz Świata w wyścigach psich zaprzęgów, po pierwszego malamuta jechał nad morze, do żony wypoczywającej na wczasach. Zobaczyła najładniejszego szczeniaka na świecie i już. Jechał i pukał się w głowę... Mieszkanie w Legionowie pod Warszawą wytrzymało jeszcze dwa psy. Ale kiedy do kilkuletniej Kasi dołączył Wojtek, cały „zaprzęg” musiał poszukać sobie nowego miejsca. W ciągu pół roku wybudowali prześliczny domek w Chotomowie. Domek, który celowo osiadł „najdalej od szosy”, tak aby jadąc na trening psami w pobliskie lasy nie oglądać się na potencjalnych sąsiadów. Kiedy więc po paru latach ich prywatny „koniec świata” zaczął być środkiem wsi – decyzja mogła być tylko jedna: Andrzej sprzedał dom, i w kolejne pół roku wybudował drugi, tym razem już naprawdę pod samym lasem, czyli półtora kilometra dalej.... Tylko kenel jest trochę większy – bo i psów jest dzisiaj dwanaście.....
Maciek jeszcze w Poznaniu, kierując dużym rodzinnym interesem ( poligrafia) zaczął z rosnącą ciekawością przyglądać się nowej pasji kilkunastoletniej córki. Kasia dostała husky – i Kasia z tym husky zaczęła biegać. Drugi pies, trzeci.... Dziś jest chyba koło dziesięciu. Kaśka z Maćkiem to fantastyczny rodzinny team: ona startuje wygrywając tytuły Mistrzyni Polski, on jest jej pomocnikiem, kierownikiem technicznym, doradcą. Osobówkę zamienił pick up, przyczepę na psy specjalna nadbudowa, trzeba też było kupić kemping. Żeby na zawodach móc mieszkać blisko psów. W styczniu. Dziś Kaśka jest na pierwszym roku weterynarii, rodzina dba o poligrafię, a Maciek buduje mały hotelik niedaleko Szklarskiej Poręby, w okolicach zawsze śnieżnych Jakuszyc. Acha – i rośnie kolejny miot syberyjskich husky!
Ajka musiała mieć psy we krwi zawsze. Na pewno. I urodziła się, by być maszerem. I mogłaby się urodzić sto lat temu na Alasce – pewnie szybciej pierwsza kobieta wygrałaby Yukon Quest , najtrudniejszą psią gonitwę świata. Zrozumiałem to na zawodach w 1997, gdy zobaczyłem wątłą dziewczynę powożącą czterema wielkimi malamutami, która pięćdziesiąt metrów po starcie na komendę sędziego „falstart !” zawróciła galopujący zaprzęg w miejscu i wróciła na linię. To nigdy nie udało się chyba żadnemu maszerowi, bo to nie ma prawa się udać. Jej się udało..... Kiedy więc parę lat później, po „męskiej” wymianie zdań ze swoją brzydszą połową, Ajka wzięła swoje malamuty i wymaszerowała z mieszkania w Warszawie mówiąc, że jedzie w Bieszczady – znowu musiało jej się udać. Tym bardziej, że oprócz psów nie wzięła z tego mieszkania nic więcej.... Dwudziestoparoletnia dziewczyna która zaufała swojemu instynktowi i psom. Zima w barakowozie. Luty bez wody i prądu w Bieszczadach. Ciepło psiego futra w nocy.... Nowi przyjaciele, przecierający oczy ze zdziwienia – co ona tu robi? Dziś Bieszczady są jej domem. Organizuje wyprawy dla turystów, zajmuje się rękodziełem, żyje tak jak chce. Na zawodach u Tomka startowała w ósmym miesiącu ciąży powożąc szóstką psów..... Wygrała.
Mateusz to absolutny diament jeśli idzie o psy sportowe, a syberyjskie husky w szczególności. Diament, który miał rzadkie szczęście zostać odnalezionym, a następnie oszlifowanym w rękach najbliższych. Pasja, miłość, zrozumienie psiej natury, pracowitość, ambicja sportowa, w połączeniu ze zrozumieniem ze strony rodziców i niezależnością finansową dało jedyny możliwy wynik – sportowiec światowego formatu, Mistrz Świata, Europy, Polski, bez wątpienia obecnie najlepszy polski zawodnik w zimowych wyścigach psich zaprzęgów, a jednocześnie mąż, ojciec, absolwent AWFu, współwłaściciel dużej firmy... I to wszystko przed trzydziestką...

Andrzej Górowski, Rabczanin, zawodowy ratownik GOPR, instruktor ratownictwa, instruktor psów ratowniczych z najwyższymi uprawnieniami europejskimi w naszym kraju. Paręnaście lat temu wdepnął w psy zaprzęgowe, syberyjskie husky. Potem, już na alaskan husky, dwukrotnie startował i kończył jeden z najtrudniejszych wyścigów w Europie, czterystu kilometrową L’Pirenę. Ale to na syberjanach, kupę lat temu, wymyślił z kumplem z Nowego Targu – też goprowcem – karkołomny plan. Wymyślił i zrealizował.... Przejechali w Gorcach w ciągu siedmiu dni, prowadząc dwa ośmio psie zaprzęgi husky, 540 km. Dzień w dzień, bez względu na pogodę, szlakiem zakładanym przez skuter, po prawie 80 km... Ot tak, dla frajdy..


Jeszcze dziesiątki historii ludzi, których znam od lat, ciśnie mi się na usta. Wariatów chorych na życie pełną piersią, którzy życiu dali się porwać bez reszty. Wszystkich łączy jeden wspólny mianownik – gdzieś w Polsce, gdzieś w środku nowoczesnej Europy, goniąc z jednej pracy do drugiej, zapatrzyli się w niebieskie jak styczniowe niebo oczy husky.... O jedno mgnienie za długo.



Radek Ekwiński

powrót