Foto: Napat/Shutterstock.com

Czają się wszędzie – na skwerach, polanach, pod drzewami i wśród traw. Gdy temperatura spada do ok. 5 stopni Celsjusza, przechodzą w tryb hibernacji, która trwać może nawet 800 dni – tyle dorosłe osobniki wytrzymują bez pożywienia. Jeśli sądzicie, że jesteście bezpieczni, bo mieszkacie w mieście, niestety musimy wyprowadzić Was z błędu – kleszcze – bo o nich właśnie mowa – świetnie dostosowały się do naszego trybu życia i doskonale radzą sobie nawet w dużych aglomeracjach.

Choć same w sobie są zwykle niewielkich rozmiarów, ich obecność to ogromny problem – trudno znaleźć psa, któremu udało się uniknąć bliskiego kontaktu z kleszczami. Już 7-10 stopni wystarczy, by kleszcze uaktywniły się i rozpoczęły żer. Jeśli więc zauważycie wiosenny wzrost temperatury, warto zabezpieczyć pupila przed niechcianymi intruzami – apogeum ich ataku przypada na okres od wczesnej wiosny do późnej jesieni, ze szczególnym uwzględnieniem przełomu maja i kwietnia oraz od końca sierpnia do października.

Te niewielkich rozmiarów pajęczaki należące do podgromady roztoczy potrafią narobić wokół siebie sporo szumu. Zwłaszcza, gdy zauważymy, że jeden lub kilka z nich wbiło się w skórę naszego pupila po spacerze. W Polsce występuje aż 21 (!) gatunków kleszczy, ale do najpopularniejszych i – niestety – najbardziej niebezpiecznych należą kleszcz pospolity oraz kleszcz łąkowy. Najchętniej zamieszkują obszary wilgotne, zacienione, jak lasy liściaste i łąki oraz tereny w pobliżu jezior i łąk, które latem chętnie wykorzystujemy jako tereny rekreacyjne. Osobniki dorosłe, czyli te które spotykamy zdecydowanie najczęściej, żyją przeważnie na drzewach – ich mniej rozwinięte formy czyli larwy preferują trawy. Swoich ofiar najchętniej szukają w godzinach porannych i popołudniowych, czyli właśnie wtedy, gdy najczęściej wyprowadzamy czworonogi na spacer. Unikają słońca i wysokich temperatur, a żywiciela atakują błyskawicznie, wyczuwając zbliżające się ciepło jego ciała.

Raz i dwa, nasz pupil kleszcza ma!

W czasie wędrówki po ciele ofiary kleszcze wybierają miejsca dobrze ukrwione, gdzie skóra jest cienka i najlepiej wilgotna. Z tego też powodu najczęściej znajdujemy je w okolicach uszu, głowy, szyi, brzucha i pachwin psa, choć tak naprawdę można je spotkać na każdym fragmencie jego ciała. Gdy kleszcz znajdzie żywiciela i dogodne miejsce na rozpoczęcie krwawej uczty, wprowadza przez wykonane przez siebie nacięcie w skórze aparat kłująco ssący, jednocześnie wstrzykując substancję znieczulającą, która uniemożliwia wykrycie ukłucia. Ten moment jest momentem newralgicznym – właśnie wtedy dochodzi do zarażenia chorobami odkleszczowymi, z których najgroźniejsze to borelioza i babeszjoza, przenosze przez jednego na trzy kleszcze (!). Z czym wiążą się obie infekcje i jak przebiega ich leczenie piszemy w osobnym artykule, teraz skupmy się na usunięciu niechcianego intruza.

Przede wszystkim pamiętajmy o tym, że kleszcza należy usunąć w całości – pozostawienie jego głowy lub części tułowia może doprowadzić do dodatkowych komplikacji w postaci infekcji lub ropnych odczynów na skórze. Dlatego też starajmy się zawsze chwycić kleszcza jak najbliżej skóry (pomocne mogą okazać się specjalne pęsety lub lassa) i delikatnie wykręcamy go ze skóry. Jeśli rusza wszystkimi parami kończyn to znak, że nasza misja przebiegła pomyślnie. Miejsce po usunięciu dezynfekujemy jodyną lub spirytusem salicylowym z domowej apteczki. Jeśli chcemy sprawdzić, czy kleszcz był nosicielem chorób, możemy przekazać go weterynarzowi, który wykona niezbędne badania. Jeśli jednak nie chcemy mieć z nim już nic do czynienia, możemy pozbyć się go spuszczając w toalecie.

Zdecydowanie nie należy wyciskać kleszcza, wyrywać go ani smarować żadnymi substancjami, w tym tłuszczem. Może to utrudnić jego usunięcie, doprowadzić do zmiażdżenia lub sprowokować wymioty, które zwiększą ilość chorobotwórczych drobnoustrojów obecnych w krwi psa. Jeśli nie potrafimy lub boimy się samodzielnie wyrwać kleszcza, najlepiej powierzyć to zadanie weterynarzowi.

Po ugryzieniu warto obserwować psa – objawy choroby mogą wystąpić nawet po miesiącu od infekcji. Zaniepokoić powinny nas m.in. utrzymujący się dłużej niż 2-3 dni rumień w miejscu ugryzienia; wszelkie zmiany w zachowaniu pupila: apatia, brak apetytu; gorączka lub powiększone węzły chłonne; problemy z poruszaniem się lub kulawizna; zaburzenia w odczuwaniu temperatury i zmiany w obrębie błon śluzowych. Jeśli coś nas niepokoi, powinniśmy jak najszybciej odwiedzić weterynarza.

Przezorny zawsze ubezpieczony

Jak uchronić się przed atakiem kleszczy? Na rynku znaleźć można sporą gamę różnego typu preparatów, które możemy zaaplikować czworonogowi. Ich celem nie jest odstraszenie pajęczaków, ale ich unieszkodliwienie w ciągu 48 godzin od dostania się na ciało żywiciela. Wybierać możemy spośród:

  • aerozoli, które choć niezbyt popularne mogą być skutecznym, doraźnym środkiem aplikowanym tuż przed spacerem;
  • obroży przeciwpchelnych i przeciwkleszczowych, które zakładamy na szyję pupila raz i nie zdejmujemy aż do momentu wskazanego przez producenta;
  • kropli typu spot on, które rozprowadza się na skórze czworonoga we wskazanych miejscach – zwykle między łopatkami i na zadzie zwierzęcia.

Większość specyfików działa w podobny sposób – uwalniają substancje czynne wraz z łojem produkowanym przez skórę psa. Wybierając optymalny dla nas środek warto wziąć pod uwagę wielkość i wagę pupila, prowadzony tryb życia (np. to, czy często zdarza mu się zażywać kąpieli podczas spacerów) czy długość jego sierści. Niestety nie każdy preparat będzie odpowiedni dla każdego psa, a ewolucja kleszczy doprowadza do tego, że uodparniają się na niektóre składniki. Zawsze jednak lepiej popróbować z większą ilością “zapobiegaczy”, niż inwestować w kosztowne i nie zawsze zakończone sukcesem leczenie chorób przenoszonych przez kleszcze.